Były sobie kiedyś dwie żabki, które wpadły do naczynia pełnego śmietany

Od razu zdały sobie sprawę ze swej krytycznej sytuacji - niemożliwością było utrzymanie się dłuższy czas na powierzchni gęstej masy, niczym na ruchomych piaskach. Początkowo żabki przebierały łapkami w śmietanie, aby dotrzeć do brzegów naczynia. Ale na próżno, udawało im się jedynie pluskać niemal w tym samym miejscu i tonąć. Czuły, że coraz trudniej wyjść na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza.
Jedna z nich powiedziała na głos:
- Już dłużej nie mogę. Stąd nie ma wyjścia. W tej substancji nie da się pływać. Ponieważ i tak umrę, nie będę przedłużać mego cierpienia. Nie rozumiem, jaki sens ma daremne zużywanie sił, jeśli i tak umrzemy z wyczerpania. Powiedziawszy to, przestała przebierać łapkami i już po chwili utonęła pochłonięta całkowicie przez gęsty, biały płyn.
Druga żabka, bardziej wytrwała, bądź bardziej uparta, powiedziała do siebie:
-Nie ma stąd wyjścia! W tej masie nie można się ruszyć w żadną stronę. Pomimo, że nadchodzi śmierć, będę walczyć do ostatniego tchu. Nie mam zamiaru umierać ani o sekundę wcześniej od zapisanej mi godziny.
Mijała godzina za godziną, a ona przebierała łapkami i chlapała ciągle w tym samym miejscu, ale nie ruszyła się nawet o centymetr. Wtem nagle, od ciągłego chlapania i ubijania zadkiem, wstrząsania i trzepania, ze śmietany zrobiło się masło.
Zdziwiona żabka skoczyła i ślizgając się dotarła do brzegu naczynia. Stamtąd łatwo już wyszła i rechocząc radośnie wróciła do domu.
Pozwól, że Ci opowiem... bajki, które nauczyły mnie, jak żyć; Jorge Bucay
Czasem samotne ubijanie śmietany bywa ciężkie, a jeśli jedna żabka ta bardziej zdeterminowana próbuje uratować tą drugą zrezygnowaną, to wtedy jest jeszcze ciężej. A jeśli jej zależy tylko na swoim żywocie, to i tak gdyby żabce udało się zmotywować koleżankę szybciej by wyszły. Tak czy siak dobrze ratować się razem czy z dobroci serca, czy z egoizmu.
Kiedy obie żabki toną w mleku, jedna drugiej nijak pomóc nie może. Ale gdyby tamta się nie poddała, a ta wygramoliła i mocno zaparła o brzeg naczynia… Tylko czy starczyłoby jej sił? Ratowanie to ryzykowna sprawa.
Zgadzam się jednak Ewa, że pomagać sobie nawzajem warto – jednym z dobroci serca, a drugim z egoizmu. Bo jak się okazuje, rzecz nie jest oczywista i ma swoje konsekwencje. Planuję o tym wkrótce napisać na blogu, ale wcześniej pojawi się na nim inny tekst – o tym jak umiejętne opowiadanie o przebiegu własnej kariery może nas wspierać w procesie zawodowych zmian.
A na mnie,gdy już wygramoliłem się z tego naczynia,czekała niespodzianka-drabina bez końca że szczeblami aż do samego nieba. Codziennie zdobywam kolejne jej szczeble. A historyjkę o żabkach zapamiętałem kilkadziesiąt lat temu,chyba jako motto życiowe. Acha i wiem kto postawił tą drabinę.